Quo vadis, elektroniko użytkowa?
Zastanawialiście się kiedyś, dokąd zmierza postęp technologiczny? Jeszcze niedawno ekscytowaliśmy się telefonami komórkowymi, które pakowało się do plecaków. Jeśli gdzieś w szafie masz kurtkę sprzed dekady, to do kieszeni dedykowanej komórce spróbuj upchnąć smartfon – będziesz miał szczęście, jeśli zmieści się w kieszonce na portfel/dokumenty. Tak, bo dziś znów kochamy wielkie telefony, jednak nie z konieczności, a z wyboru.
Jeszcze w zeszłym roku udział w rynku smartfonów z przekątną ekranu co najmniej 5 cali wynosił mniej niż 5%, dzisiaj to już niemal 20%. Co prawda nie wszystkie z tych słuchawek zaliczyć można do tak zwanych phabletów, czyli wypadkowej między telefonem a tabletem, jednak tendencja jest bardziej, niż widoczna. Gdyby zatem przedstawić na wykresie panujące tendencje w konkretnym okresie, to niechybnie wyszła by nam sinusoida.
Wszystko to każe nam się zastanawiać, co będzie następne – czy za dziesięć lat będziemy mieli znów miniaturowe komputery i telefony? Obecne laptopy już powoli zmierzają w tę stronę, a dowodem na to są kolejne wersje odchudzonych komputerów oraz wymuszona nieco popularność Ultrabooków. Do łask wracają także urządzenia hybrydowe – kiedyś 2 w 1 było najlepszym sloganem reklamowym, aż w pewnym momencie producenci doszli do wniosku, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego i – co ważniejsze – przekonali o tym konsumenta. Dzisiaj powracamy do starej, sprawdzonej taktyki i nic nie stoi na przeszkodzie, by kupić tablet, który łatwo zmienić w notebook.
Smartfony natomiast ulegną kolejnej miniaturyzacji, co do tego nie ma raczej wątpliwości. Zachwyt wielkimi ekranami może nam pozostanie, ale przeniesie się raczej w inną stronę. My zaś będziemy dzwonić z… zegarków. Obecne SmartWatch-e to tylko przedsmak tego, co czeka nas za lat kilka, zatem już teraz przygotujmy się, że podobnie jak James Bond będziemy coraz częściej dłubać przy nadgarstku. Ciekawe, co z tego wyjdzie.